Strony

czwartek, 28 stycznia 2016

Złudzenie trzecie

„Żadna wielka miłość nie umiera do końca.”
Brak jakiegokolwiek strachu. To zwyczajne, dobrze znana mi czynność. Kilka razy wybiegam myślami do przodu. Co by było gdyby znowu zeszła się z Kraftem. Wiem to beznadziejne. Nic mi nigdy w życiu nie wychodziło, jestem życiową pokraką i niedorajdą w jednym. Taka już byłam. Od dziecka. Kiedy po raz pierwszy Stefan przyprowadził mnie do kadry, dopiero wtedy odnalazłam radość życia, do momentu, kiedy postanowił mnie zostawić. Na dobre. Jeszcze te słowa „Przepraszam za to co zrobiłem, ja nadal Cię kocham nie potrafię żyć bez Ciebie”, one w tym momencie nie mają najmniejszego sensu. Nie dla mnie. Takich rzeczy się nie robi. Ja zawsze marzyłam o prawdziwej miłości. Spotkać tego jedynego, wziąć z nim ślub, mieć gromadkę maluchów i żyć długo i szczęśliwie. Najwidoczniej tak wizja na mnie nie działa. Nie teraz. Chyba los dał mi do zrozumienia, że jeszcze nie jestem gotowa na prawdziwy związek. Ja i Kraft to już historia. Jego błagania mnie już nie ruszają i nie poruszą w najbliższej przyszłości. Jestem tego w 100 % pewna.
Od spotkania z Kraftem minęło prę dni. Cały czas odwiedzał Michi, ale także Manuel nie zostawił mnie samej z tym wszystkim. Cały czas miałam w nich oparcie. Fajnie mieć takich opiekuńczych przyjaciół. Od czasu szkoły średniej takich nie miałam, później trafiłam tutaj i samo jakoś tak wyszło. Odwiedzali mnie na zmianę. Nie było dnia ani godziny żebym nie siedziałam sama. Kilka razy jednak na ekranie mojego telefonu widniały nieodebrane połączenia od Krafta. Nawet nie odważyłam się oddzwonić. To nie w moim stylu.
Był kolejny ponury dzień. Padał deszcz, a ja jak zwykle nie miałam co robić i leżałam bezczynnie na sofie uprawiając mój kochany sport, czyli przerzucanie kanałów telewizyjnych. Po ostatnim spotkaniu z chłopakami moje lenistwo objęło nade mną ostateczną władzę. Nic mi się nie chciało. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To listonosz, a zarazem jeden z moich kochanych przyjaciół. Od kiedy mieszkam w Innsbrucku oprócz chłopaków zaprzyjaźniłam się także z miejscowym listonoszem, który zarażał mnie swoim przyjemnym uśmiechem.
-Witam panienkę Polę – powiedział z uśmiechem na ustach – List do Ciebie
-Polecony ? – zapytałam udając głupią
-Tak – odparł
Podpisałam z uprzejmości i pożegnałam się z przyjacielem. Poszłam do salonu i otworzyłam kopertę i wyjęłam jej zawartość. Na kartkę papieru widniał tekst napisany starannym charakterem pisma:

Powołanie
Austriacki Związek Narciarski powołuje Panią
Pole Magdalenę Collins
Na stanowisko II trenera reprezentacji Austrii w skokach narciarskich
Z poważaniem
Leon Szulc

Po przeczytanej treści listu po prostu mnie zatkało, ale to nie był jeszcze koniec niespodzianek. W kopercie znajdowała się jeszcze jedna kartka. Wyjęłam ją. Na niej znajdowały się nazwiska zawodników, którzy mieli się znaleźć w kadrze na zawodach w niemieckim Klingenthal. Na niej widniało niestety jego nazwisko Kraft. Mój mózg przewidział to już dawno. Związek nie odpuścił by mu tego sezonu, przecież poprzedni okazał się dla niego zwycięski. Nie miał innego wyjścia. Musiałam jechać do Niemiec na konkurs rozpoczynający PŚ. Inaczej chłopcy by mi tego nie wybaczyli. Tak była między nami umowa.
Chociaż wiem, że zrozumieliby moją decyzję, bo nikt mnie tak nie wspierał tak jak oni. Byli dla mnie jak bracia i nie zamierzam z nich rezygnować w najbliższym czasie. Taka już po prostu jestem i się nie zmienię.
Chłopcy jeszcze tego samego dnia mieli poznać moją decyzję czy poprowadzę ich przez najbliższy Puchar Świata wraz z Kuttinem. Zaprosiłam ich wszystkich do siebie. Oczywiście zaprosiłam także Krafta żeby nie czuł się urażony. Usiedli wszyscy w salonie, po czym ja zaczęłam mówić.
- Mam dla was bardzo przyjemną wiadomość. Podjęłam propozycję Związku i zostanę waszym drugim trenerem. Nie chcę was zostawiać, bardzo się z wami zżyłam
Chłopacy bardzo się ucieszyli, ale nie Kraft. Przez całe nasze spotkanie siedział naburmuszony i patrzył w okno. Udawał, że był nie obecny. Wiem, że jest to dla nie cios przebywać na każdym konkursie z swoją byłą, ale cóż. Nie miał już wpływu na moje decyzje. Przyjaźniłam się z chłopakami, nie mogłam im tego zrobić. Nawet jeżeli miałabym zrezygnować ze względu na niego. Nie potrafię, nie teraz nie czuję się na silach i nie jestem na to gotowa.
Spędziłam z chłopakami bardzo przyjemny wieczór. Kraft po godzinie wyszedł. Najwidoczniej nie miał już ochoty na mnie patrzeć, po tym co powiedział, a wiedział, że decyzji nie odwołam. Chłopcy byli zaskoczeni jego postawą. Ja tylko opuściłam swój wzrok.
-Widocznie Kraft nie ucieszył się z Twojej decyzji – powiedział Kofi
-Dziwisz mu się. Od kiedy zerwał ze mną nie chce mnie widzieć – powiedziałam wchodząc do kuchni wraz z butelką Pepsi.
-Co ty mi takiego zrobiłaś, że Cię zostawił?? – zapytał
-Nic. Tamtego dnia wróciłam z zakupów, zobaczyłam kartkę na stole z tekstem. Przeczytałam. Tam było wyraźnie napisane, że z nami koniec i to definitywny koniec.
-Przepraszam, że dopytuję, ale tylko ja o tym nie wiedziałem. – usprawiedliwił się
-Nic się nie dzieję. Miałeś prawo nie wiedzieć.
Chłopacy siedzieli jeszcze dobre dwie godziny. Potem musieli się już zbierać. Czekał ich trudny dzień, zresztą mnie też. Przecież jestem ich trenerem

****
Przepraszam, że rozdział jest taki a nie inny. Po prostu mi się coś ostatnio nie kleją te rozdziały. Moim zdaniem jest beznadziejny. Do zobaczenia za tydzień


Czytasz=komentujesz=motywujesz

czwartek, 21 stycznia 2016

Złudzenie drugie

„Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.”
Kilka dni spędziłam w samotności. Nadal nie umiem się pozbierać po tym co się stało. Minął rok, a jak odprawiam jakieś cyrki. Tak wiem powinnam znaleźć sobie faceta, który faktycznie na mnie zasługuje, a nie czekać na tego cymbała. Wiele razy rozmyślałam nad tym czy nie związać się tak na poważnie z Michaelem, ale mój mózg odrzucał tą myśl. Nie będę mu zawracać swoją osobą głowy, ma swoje życie i swoje sprawy. Ja jestem zwykłym piątym kołem u wozu, nie jestem nikomu potrzebna, ani rodzicom, ani Kraftowi. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Cóż chyba związki nie są dla mnie.
Po kilku spędzonych dniach w czterech ścianach postanowiłam wyjść trochę do ludzi. Chciałam w końcu pokazać się światu. Chłopcy mieli dzisiaj trening więc postanowiłam, że przyjrzę się temu trochę z bliska. Nie było mnie już dawno na ich przygotowaniach do PŚ, więc trochę zapomniałam jak to się robi. Dotarłam na skocznie. Chłopcy od razu mnie zauważyli. Jako pierwszy podbiegł do mnie jak zwykle uśmiechnięty Michi.
-Hej kochana, nareszcie wróciłaś- mówił mocno mnie tuląc.
-Jestem i mam się dobrze. Jest Kraft? Bo jeśli jest to ja usuwam się z placu boju ? – rzuciłam lakonicznie spoglądając zza pleców Hayboecka
-Niestety jest – odpowiedział i spuścił głowę
-No to na razie – powiedziałam
-Pola, posłuchaj nie możesz cały czas go unikać to, że Cię zostawił nie ma wpływu na rolę w kadrze. Nadal jesteś naszą przyjaciółką
-Ale nie Krafta. Nie chce patrzeć na jego zakazaną twarz. On dla mnie nie istnieje.- tłumaczyłam się – Hayboeck zrozum.
-Zostań nie rób nam tego. Skoro już przyszłaś to czemu masz nie zostać, proszę – patrzył na mnie tymi swoimi oczyma
-No dobrze, ale pomóż mi go dzisiaj uniknąć – powiedziałam zrezygnowanym tonem
-Dobrze, od czego ma się przyjaciół – powiedział tuląc mnie do swojego torsu
-W końcu jesteście tymi najlepszymi – powiedziałam pokazując mu swoje białe uzębienie
Poszłam z Michim do ich domku. Przy drzwiach coś mnie tknęło. Nogi automatycznie odmówiły posłuszeństwa. Wiedziałam, że nie mogę tam wejść, dopóki on tam jest.
-Pola coś nie tak ? – zapytał Hayboeck
-Ja ja…ja nie mogę tam wejść ja wiem, że on tam jest. Michi ja nie mogę – mówiłam przerażona
-Spokojnie złap mnie za rękę, pomyśli, że jesteśmy razem, zrobi się zazdrosny, uwierz mi – powiedział z troską
Podałam swoją dłoń Michaelowi. Weszłam z nim do środka. Wszyscy chłopacy oprócz Krafta spojrzeli na nas, wiedzieli o co chodzi z dłońmi. Kazał mi usiąść obok Manu, tak też zrobiłam. Fetti widział, że się boję.
-Nie bój się nic ci teraz nie może zrobić – powiedział mi na ucho
-Na pewno ? – zapytał z dozą niepewności
-W 100 %. Od kiedy Cię zostawił zrobił się do nas taki oschły, przestał przyjaźnić się z Michaelem, wszędzie chodzi sam. Zrobił się taki…no wiesz samolubny . – kontynuował
Uśmiechnęłam się do Fettnera. Wtedy ujrzałam złowrogi wzrok Stefana. Poczułam bezsilność. Bałam się, że podejdzie i uderzy mnie w policzek. Przecież kiedyś był taki radosny, opiekuńczy, taki słodki. Słodki Stefan, który zdobył moje serce. Opuściłam głowę w dół. Czekałam tak do momentu przyjścia Heiza. Ten moment był dla mnie najtrudniejszy.
Po 2 godzinach obrad wyszłam szybko z domku, chciałam go uniknąć. Jednak się myliłam. Poczułam jak ktoś łapie mnie mocno za łokieć i ciągnie w swoją stronę. Odwróciłam szybko głowę, aby ujrzeć twarz oprawcy. Moje oczy ujrzały go. Stefana. Strach wziął górę, zaczęłam się bać. Zaciągnął mnie w kąt, aby nas nikt nie zauważył.
-Co ty tutaj robisz? Myślałem, że już nigdy nie wrócisz – mówił dość zdenerwowany
-Jednak się myliłeś, wróciłam i wcale nie boje się Twoich gróźb. – mówiłam odważnie
Kraft posmutniał. Przypomniałam mu się chwila, kiedy tak perfidnie mnie zostawił.
-Przepraszam…. – powiedział cicho – Przepraszam za to co zrobiłem, ja nadal Cię kocham nie potrafię żyć bez Ciebie
-Po tym masz jeszcze czelność mnie przepraszać? Nie Kraft, ty postanowiłeś mnie zostawić, ja nie mam zamiaru do Ciebie wracać. Znajdę sobie lepszego.
Po tych słowach odeszłam od niego. Podeszłam do trenera, aby odebrać statystyki. Ostatni raz spojrzałam na Stefana nadal stojącego w kącie.
Wróciłam do domu przed 16. Nie miałam na nic kompletnie siły. Siadłam przed biurkiem, otwierając plik karteczek, które odebrałam od trenera. Nagle zadzwonił telefon. To był Michi. Odebrałam
-Hej kochana, mam pytanko – powiedział jak zwykle wesołym głosem
-Zawsze do usług – odpowiedziałam udając nie zmęczoną
-Coś ty zrobiła Kraftowi ? Chodzi smutny, płacze powiedz – mówił
-Ja nic mu nie zrobiłam, wygarnęłam mu to co o nim myślę i tyle . – powiedziałam drapiąc się po głowie.
-Sprytna dziewczynka, jednak nic się nie zmieniłaś – mówił śmiejąc się do telefonu
-A jednak – odpowiedziałam
-Mam nadzieję, że jeszcze do nas wpadniesz, albo….- mówił
-Albo co ? – zapytałam zrezygnowana patrząc w okno
-My wpadniemy do Ciebie-powiedział odkrywczo
-Czy wam się na serio nudzi ? – zapytałam
-Nie wcale- mówił
-Na pewno? – zapytałam
- Na 100 % - odpowiedział
-Dobra wpadnijcie w sobotę bo teraz nie mam zbytnio czasu i jestem zmęczona pa blondasku – powiedziałam ziewając do słuchawki telefonu
-Pa – powiedział roześmiany
Siedziałam nad statystykami chyba z 3 godziny. W co ja się wpakowałam . Jeszcze ta sprawa z Kraftem nie daje mi świętego spokoju. Zawrócił mi dzisiaj w głowie. No cóż. Po 3 godzinach zbędnej roboty poszłam do kuchni zrobić sobie sok. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Był już wieczór więc trochę się obawiałam. Spojrzałam przez mały otwór w drzwiach. Był to Manu. Otworzyłam mu.
-Manu co ty robisz o tej porze co ? – zapytałam
-Chciałem Cię tylko jeszcze zobaczyć – tłumaczył się
-Ty chyba masz coś z głową, żeby o tej godzinie nawiedzać ludzi. Przecież kiedyś ktoś dostanie przez Ciebie zawału, albo padnie trupem – powiedziałam. Na moje usta zaczął wciskać się śmiech, ale nie mogłam dać mu tego odczuć.
-Nie śmiej się ze mnie- mówił oburzony Fettner
-Ale ja się wcale nie śmieje, tylko cieszy mnie to, że raczyłeś mnie odwiedzić o tak późnej porze – stwierdziłam
-Wpuścisz mnie? Bo nie chce tu marznąć – mówił
-Wchodź chcesz cos do picia ?
-Nie dziękuję na tylko na chwile, no wiesz obowiązki wzywają – powiedział zdejmując kurtkę
-A myślisz, że ja to nie mam żadnych obowiązków tylko leżę do góry brzuchem na kanapie ? – mówiłam oburzona wyglądając zza drzwi
-Przepraszam bardzo panienkę zapomniałem – śmiał się
Wszedł do kuchni, podszedł do mnie i przytulił. Tak po przyjacielsku.
-To ja już się będę zbierał, widzę, że jesteś zmęczona, nie będą Ci zawracać głowy moją osobą – powiedział.
-Ale Ty mi nigdy nie przeszkadzasz – powiedziałam
-Wiem, ale widzę w jakim jesteś stanie – tłumaczył się zakładając ciepłą kurtkę
-To trzymaj się, wpadnijcie w sobotę – powiedziałam przytulając mocno przyjaciela
-Wpadniemy – powiedział jak zwykle uśmiechnięty
Po czym wyszedł.



Czytasz=komentujesz=motywujesz




sobota, 16 stycznia 2016

Złudzenie pierwsze

„Miłość zwycięża wszystko”

Po Twoim odejściu zostałam z niczym. Zostałam sama jak palec w czterech ścianach mojego domu. Byłeś dla mnie wszystkim. Nadzieją na lepsze jutro.
Swoje smutki topiłam w alkoholu i tańcząc w klubach z obcymi facetami aby zapomnieć o brudnej przeszłości, która nie miała w ogóle sensu i czy w ogóle kiedyś miała. Byłam głupia, że się w Tobie zakochałam, jedną z tych głupich nastolatek. Teraz zostałam sama, bo ważniejsza była ona – Marisa – bo tak ma na imię nowa wybranka Krafta. Rodzice wiele razy uprzedzali mnie co do związku z Stefanem.
„Prędzej czy później i tak Cię zostawi” przypominam sobie teraz słowa mamy, która niejednokrotnie mi to powtarzała z zawziętością w głosie. Wiem chciała mnie ostrzec przed losem, ale cóż ja wybrałam taką drogę. Wylałam miliony łez przez niego. Wiele razy łudziłam się, że jednak wróci, jednak nie wrócił.
I tak minął rok od naszego rozstania. Nic jednak nie wskazywało na to, że ona mu się znudzi, zostawi ją tak jak mnie i znowu do mnie wróci. Moja nadzieja, jest głupia. Nic na to nie poradzę. Zawsze taka była i nigdy tego nie zmienię, pomimo swojego zadziornego charakterku.
Od odejścia Krafta minęło kilka miesięcy. Leżałam na hamoaku w ogrodzie, gdy nagle zauważyłam znajomą twarz. Był to Michi. Pomachał mi. Ja odwzajemniłam gest. Mimowolnie wstałam i podeszłam do furtki. Otworzyłam mu z niechęcią.
-Hej Pola, co tam u Ciebie, jak układa Ci się z Kraftem ? – zapytał uśmiechnięty. On jako jedyny był zadowolony z naszego związku.
-Mnie i Stefana już nie ma, przykro mi – odpowiedziałam wzruszając bezwładnie ramionami
-Jak to ? – zapytał zszokowany
-Normalnie, tak po prostu, rzucił mnie dla pustej blondynki – kontynuowałam
-A Twoja rola w kadrze? – dalej dopytywał – Chłopacy się o Ciebie martwią
-Wszyscy oprócz Krafta, prawda? – zapytałam mimowolnie
-Kraft nie pojawia się na treningach – mówił- Po waszym rozstaniu naj widocznie dobrze się bawi
-Bawi się, ale jej uczuciami, było tak również i ze mną.
Hayboeck mocno mnie przytulił.
-Jadę na skocznię, chcesz jechać ze mną ? – zapytał z lekkim niepokojem
-A będzie tam Kraft, jeśli tak to nigdzie nie jadę – odparłam
-Już Ci mówiłem, od kilku dni nie ma go na podstawowych treningach – przypomniał się
-Przepraszam, ale nie pojadę dzisiaj. Mam coś dziwne uczucie. Przepraszam – powiedziałam dając mu całusa w policzek na pożegnanie.
-Dobrze, jak panienka woli. Trzymaj się – mówił kierując się w stronę auta. Ja tylko posłałam mu szczery uśmiech. Skierowałam się w stronę domu. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, była prawie pusta. Miałam ochotę na schłodzony sok, ale i go zabrakło. Wszystko jest przeciwko mnie, nawet zwykła lodówka i sok. Zrezygnowana przeszłam do pokoju drapiąc się bezradnie po głowie. Opadłam bezwładnie na sofę i ułożyłam głowę na poduszce. Zamknęłam oczy. Wszystko wróciło. Wspomnienia, wspólne chwile, wygłupy, nawet moje urodziny, pierwsze i ostatnie które z nim spędziłam, bo kilka dni później postanowił mnie zostawić. Samą, bez pomocy, bez wsparcia. Od tamtego momentu jestem zdatna tylko na siebie. A moi rodzice? Z rodzicami nie mam już takiego kontaktu jak kiedyś. Wyprowadziłam się od nich, kiedy skończyłam lat 18. Potem spotkałam jego. Mama od samego początku była do niego sceptycznie nastawiona. Tata nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Był obojętny na rozwijającą się rzeczywistość, która jest już przeszłością. Nadal go kocham, nie umiem bez niego żyć, uzależniłam się od jego dotyku, smaku jego ust. Nie potrafię zapomnieć, nie umiem. Nic na to nie poradę, jestem bezsilną, małą, szarą myszką. Moja rola w kadrze. To Kraft mnie do niej wepchnął. Byłam ich psychologiem. Teraz ja go potrzebuje. Michi mówił, że się o mnie martwią. Ja jednak boję się tam wrócić, bo wiem, że będzie obecny. Nie chce go widzieć, nie teraz. Woli tą pustą blondynkę? Proszę, ja już więcej za nim płakać nie będę. Moja cierpliwość jest ulotna, dawno się skończyła. Zobaczymy, ile będzie z nią szczęśliwy. Ja na chwilę obecną nie potrafię sobie wyobrazić wyjazdu na kolejne PŚ, nie przy jego obecności. Nie chce po prostu nie chcę, nie jestem jeszcze gotowa, przynajmniej nie teraz. Owszem kiedyś może pojadę, jak sytuacja się uspokoi. Tylko niech wszyscy mnie teraz zostawią w spokoju. Nie mam ochoty na rozmowy. Nie potrafię na razie z nikim logicznie rozmawiać. Zaraz zaczną się wypytywać o mój związek z Kraftem.
Jest to bardzo intrygujące i bardzo tego nie lubię.
Po krótkim leżakowaniu na sofie wstałam. Wzięłam smartfona w dłoń i wystukałam wiadomość o treści:
„Przepraszam, że nie mogłam przyjść na trening. To wszystko wina Krafta. Nie wiedziałam, że jest tak podłą żmiją. Potraktował mnie jak przedmiot. Przepraszam was chłopcy”
Wysłałam taką wiadomość do wszystkich chłopaków, ale nie do Krafta. Od każdego dostałam wyrozumiałe wiadomości. Nie wiedziałam, że są tacy uczuciowi. Byłam zaskoczona, nawet bardzo.
Kolejne godziny mijały mi bardzo szybko. Siedziałam przed TV bo nie miałam nic lepszego do roboty. Nagle usłyszałam, jak ktoś upierdliwie dzwoni dzwonkiem do moich drzwi. Otworzyłam. Zobaczyłam tą uroczą bandę z dobrym ciastem .
-Teraz kiedy nie ma przy Tobie tego skrzata, będziemy Cię rozpieszczać – odezwał się Poppi
-To miłe, wchodźcie – mówiłam wpuszczając ich do salonu.
Zabrałam ciasto od Gregora i poszłam do kuchni, aby je pokroić.
-Jak coś to ja je piekłem – krzyknął Schlieri
-Zdążyłam się domyśleć – odkrzyknęłam, uśmiechając się pod nosem
Weszłam do salonu z paterą na której znajdował się placek Gregora.
-A zapomniałem o jednym – odezwał się Fettner i pobiegł szybko do auta
Wrócił z dwiema paczkami piwa.
-Ty to potrafisz dolać oliwy do ognia – odezwał się Hayboeck
-No co smutki topi się w alkoholu przecież – odburknął mu Manu
Wieczór spędziłam w towarzystwie chłopców. Nawet nie ruszyłam ani jednego piwa, po prostu nie miałam zbytnio na nie ochoty. Namawiali mnie abym się napiła, jednak musiałam odmówić. Odzwyczaiłam się od takiego typu cieczy. Chociaż fakt Fettner miał rację, że takie rzeczy topi się w alkoholu, ale mimowolnie nie tknęłam żadnej puszki. Było im smutno, ale musieli zrozumieć moje postanowienie i odpuścić po pewnym czasie. Z mojego domu wyszli po 21. Ja ogarnęłam co nie co salon. Pobiegłam na piętro do swojej sypialni. Ułożyłam się mięciutkiej poduszce. Jednak wspomnienia znowu powróciły. Nie dawały mi spokoju. Łzy leciały mi po policzku strumykiem. Tęskniłam za nim bardzo. Nie mogłam zapomnieć tych chwil spędzonych razem. Mój mózg nie mogło wymazać go z pamięci, choć tak bardzo chciałam. Wszyscy i wszystko było przeciwko mnie. Oprócz chłopaków, którzy mnie wsparli w trudnej sytuacji.



Czytasz=komentujesz=motywujesz

wtorek, 5 stycznia 2016

Prolog

„Zależy mi, ale już nie walczę.
Dlaczego? Bo już dawno przegrałam
tą walkę”


Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczyłeś
Byłeś moim tlenem, powietrzem
Kochałam Cię
Odszedłeś
Ona była powodem
Ważniejsza ode mnie
Zostawiłeś mnie tak bez słowa
Nagle
Bez wiadomości nawet zwykłego sms-a
Wiem może jestem egoistką
Mówić to teraz,
w tym momencie
Lepszej chwili chyba wybrać nie mogłam.
Myślałam, że mnie kochasz
Widocznie się myliłam
Dla innych dziewczyn jesteś marzeniem
Dla mnie byłą rzeczywistością
Nie walczę
Dlaczego?
Bo dawno przegrałam
Po prostu

Nie warto ….

Czytasz=Komentujesz=Motywujesz