Strony

czwartek, 25 lutego 2016

Złudzenie siódme

„Miłość ci wszystko wybaczy”
Choroba całkowicie mnie przytłoczyła. Stałam się bezsilna. Taka inna.
Po pewnym czasie zdecydowałam się powiedzieć o chorobie chłopcom. Było to dla mnie bardzo trudne. Chłopcy bez żadnego sprzeciwu przyjęli wiadomość o chorobie. W całej rej sytuacji wspierał mnie Manuel. On był moim aniołem stróżem do momentu, gdyby nie zaczął wtrącać się Stefan.
Był piękny słoneczny poranek. Siedziałam w hotelowym pokoju razem z Manu. Byłam smutna. Fetti od razy zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Podszedł do mnie, kucnął i złapał za moje kolana pytając.
-Pola, wszystko w porządku ? – powiedział z troskliwy głosem
-Nic nie jest w porządku Manu, nic rozumiesz ? Nic – powiedziałam ze smutkiem w głosie
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – odparł
-Wiem – po czym mocno go przytuliłam
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Manu poszedł otworzyć. Przed nim ukazała się postać Stefana.
-Czy mogę zobaczyć się z Polą? Chcę z nią porozmawiać. To ważne.
-Wchodź. Tylko szybko, ona jeszcze nie jest w stanie, aby rozmawiać – powiedział dość oschłym tonem Fettner
-Nie zajmę jej dużo cennego czasu – odpowiedział tym samym po czym wszedł do pokoju .
-Pola, Stefan do Ciebie – skomentował Manu
-Czego ty znowu ode mnie chcesz ? – zapytałam zgryźliwe nie spoglądając mu nawet w twarz
-Chcę porozmawiać – odezwał się
-Niby o czym chcesz znowu ze mną rozmawiać ? – zapytałam
- O nas, o Twojej chorobie – powiedział cicho i bez żadnego przymusu
-Zrozum, że nas już nie ma i nie będzie, a moja choroba nie jest argumentem, żebyśmy do siebie wrócili. Ten związek to była jedna wielka fikcja i nic więcej. To nie miało przyszłości, teraz to wiem – powiedziałam to na co zasługiwał.
-Ty cały czas o tym mówisz. A co do choroby. Kuttin mnie tu przysłał, chciał żebym się Tobą opiekował, bo znam Cię najlepiej ze wszystkich chłopaków. Zrozum ja chcę dla Ciebie dobrze – nadal się tłumaczył
-Twoje wytłumaczenie niczego nie zmieni. – powiedziałam
-Ale nie możesz zrozumieć, że ja chcę dla Ciebie jak najlepiej? – mówił
-Miałeś już swój czas. Zejdź mi z oczu Kraft. Widzimy się jutro na konferencji. Tam są drzwi – powiedziałam wskazując palce na drzwi.
Wyszedł z pokoju bez słowa. Położyłam się na łóżku. Po kilku minutach w pokoju pojawił się Manu. Na jego twarzy widniał smutek.
-Manu co się dzieje? – zapytałam z dozą niepewności
-Martwię się o Ciebie, że po pewnym czasie może Cię zabraknąć – powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy
-Fetti nowotwór kostny to nie to samo co białaczka – powiedziałam pocieszając przyjaciela
-Ale w każdym bądź razie to jest rak, Pola cała kadra traktuje Cię jak rodzinę – mówił, a pojedyncze łzy leciały mu po policzkach
-Nie zostawię was tak szybko obiecuję – powiedziałam lekko się uśmiechając
-No ja myślę – powiedział uśmiechając się przez łzy
-Nie płacz już – odparłam
Po czym wstałam z łóżka. Nagle zakręciło mi się w głowie. Upadłam na podłogę. Zemdlał          am. Fetti popadł w panikę.
-Pola obudź się, proszę – mówił w strachu
Zadzwonił szybko po karetkę, która pojawiła się w ekspresowym czasie. Wzięli mnie na nosze, podłączyli kroplówkę, przenieśli mnie do samochodu. Fetti oczywiście musiał jechać ze mną. Chłopcy patrzyli na mnie ze strachem w oczach
-A jeśli ona tego nie przeżyje co my wtedy zrobimy, kto ją zastąpi w kadrze, nie mamy nikogo na jej miejsce ??– powiedział wystraszony Poppi – Trenerze niech pan coś powie
-Ja nic na to nie mogę poradzić, ona zresztą też, ta choroba to nie jest jej wina – odparł widząc odjeżdżającą karetkę
Po kilku minutach karetka ze mną i Manu znalazła się na miejscu. Przenieśli mnie na oddział intensywnej terapii. Tam mieli dokonać wszelkich obserwacji. Manu cały czas czekał na korytarzu zagryzając paznokcie. Po kilku minutach zjawili się chłopacy z Kraftem na czele.
-Co się stało? – powiedział spanikowany Kraft
-Zemdlała nagle – powiedział Manu
-Kraft miałeś się nią opiekować – krzyknął Kuttin
-Ale ona nie chce mojej opieki – odparł
-To mnie nie interesuje, masz to załatwić. – powiedział po czym wyszedł ze szpitala.
Wszyscy czekali do momentu odzyskania mojej przytomności….

 ****
Przepraszam, że rozdział jest krótki 



Czytasz=komentujesz-motywujesz




czwartek, 18 lutego 2016

Złudzenie szóste

„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”

Obudziło mnie pochmurne niebo. Tak cholernie nie chciało mi się wstawać. Jednak musiałam. Miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia na mieście. Musiałam jechać do kliniki, zrobić badania kontrolne. Nie było to zbyt przyjemne wiem, ale należało to do moich obowiązków. Jeszcze kiedy spotykałam się z Kraftem często chorowałam na dość nietypową chorobę, której nazwy nawet lekarze nie potrafili określić. Mianowicie drętwiały mi mięśnie, ciężko mi było wstać z łóżka a co dopiero usiąść na krześle. Od tamtej pory to nie powracało, ale badania jednak zrobić musiałam. Nie mogłam tego ominąć, były obowiązkowe.
Umówiona byłam na 10 punkt. Miał mnie zawieść Fetti, tak jak zawsze. Ten jak zwykle punktualnie o 9:10 zjawił się pod moim mieszkaniem. Wyszłam cała blada na twarzy. Strach zjadał mnie od środka. Manu od razu zauważył, że coś jest nie tak. Kiedy weszłam do samochodu, wiedział, że przez te badania. Niestety jednak tym razem też nie mógł nic poradzić. Wiedział, że muszę je zrobić, dla dobra własnego i własnego zdrowia.
Drogę przejechaliśmy w milczeniu. Kiedy stanęliśmy pod kliniką nogi miałam jak z waty. Serce podskoczyło mi do samego gardła. Ten moment zaczął mnie przerastać. Ruszyłam w stronę drzwi. Weszłam do środka. Przed moimi oczami ukazało się multum drzwi. Pamiętałam – pokój nr 4.
Weszłam do środka.
-Dzień dobry, ja na badania – powiedziałam ze strachem w głosie
-Proszę usiąść – odpowiedział z uśmiechem lekarz.
Przeprowadził ze mną szczegółowy wywiad na temat moich poprzednich wyników badań i moim stanie zdrowia.
Po skończonych badaniach wyszłam na korytarz, aby poczekać na wyniki. Trochę to trwało. O mojej chorobie wiedzieli tylko Stefan, Michi, Fettner i Kuttin. Reszta nie miała najmniejszego pojęcia, że może coś ze mną być. Lekarze od samego początku zapewniali mnie, że to nic groźnego. Mnie to jakoś nie przekonywało. Każda choroba wywoływała u mnie atak strachu i grozy. Nie było dnia, kiedy bym o tym nie myślała. Po 20 min oczekiwań na wyniki, w końcu zostałam wezwana do gabinetu. Po minie lekarza wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Pani Polo, powie wprost – powiedział z poważnym wyrazem twarzy.- Nie jest najlepiej. W kolanie rozwija się nowotwór.
NOWOTWÓR. Nie to nie może być to, chyba mi się coś przesłyszało.
-Co? Jaki nowotwór o czym pan w ogóle mówi? To nie może być prawda- powiedziałam mocno zdenerwowana.
-Badania wyraźnie wykazały, nie będę pani okłamywał – mówił dość poważnym tonem
Wzięłam karteczkę z wynikami do ręki. Spojrzałam uważnie. Było wyraźnie napisane. Nowotwór kostny.
Wyszłam z gabinetu udając się do samochodu Manuela. Fettni już od samego początku wiedział, że coś jest nie tak. Wyczytał to z moich zapłakanych oczu. Podałam mu karteczkę. Po ich przeczytaniu zbladł.
-Ale jak to możliwe? – zapytał patrząc na mnie zszokowany.
-Sama nie wiem skąd to się w ogóle u mnie wzięło – powiedziałam
-Wiesz…ta choroba może być argumentem, aby Kraft wrócił do Ciebie
-Nie mogę wykorzystywać mojej choroby do odbudowy związku to byłoby nie fair – powiedziałam
-Nie wiem rób jak chcesz, ale te wyniki jeszcze dzisiaj musimy dostarczyć Kuttinowi – powiedział dość poważnym tonem.
Po czym zapalił samochód i udał się w stronę skoczni.
Droga nie zajęła nam zbyt dużo czasu. Cały czas patrzyłam w okno rozmyślając jak to będzie dalej ze mną i dalszą moją pracą w kadrze, czy chłopacy się ode mnie nie odwrócą pomimo choroby. Najbardziej bałam się co będzie dalej miedzy mną a Kraftem. Bałam się, że się wścieknie. On na samym początku wiedział, że coś jest z moimi kościami nie tak, że jestem inna od innych dziewczyn. Na początku bałam się także reakcji chłopaków, ale oni okazali się wyrozumiali i zaakceptowali mnie taką jaką jestem, z wszystkimi wadami i zaletami. Kochałam ich za to.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu udałam się do pomieszczenia, gdzie przebywał Kuttin. Wesząłm niepewnie.
-Cześć Pola jak miło Cię widzieć – powiedział jak zwykle uśmiechnięty
-Witam trenerze, przyniosłam wyniki dzisiejszych badań – powiedziałam cała wystraszona
-Podaj mi je – powiedział nie co poważnym tonem.
Spojrzał w nie bardzo uważnie. Jego mina nie była zadawalająca.
-Przepraszam – powiedziałam cicho
-Wiesz przecież, że to nie Twoja wina – mówił cały czas patrząc w kartkę
-Czy to oznacza, że to koniec mojej pracy w kadrze? – zapytałam ostrożnie
-Czemu o to pytasz? – powiedział
-Bo…. Nie chcecie mieć chorej osoby w kadrze – powiedziałam. W moich oczach pojawiły się łzy
Po czym wyszłam.
Całej rozmowie przysłuchiwał się Kraft, który przebywał w pomieszczeniu obok. Oparł się o ścianę, następnie zsunął się po ścianie przechodząc do kucania. Zaczął myśleć. Bał się. W oczach pojawiły mu się łzy.
-Jak ja mogłem ją zostawić? Dla innej. Jest chora, a ja perfidnie ją wykorzystałem. Jestem żmiją – mówił cały czas do siebie.
-Kraft – krzyknął Kuttin – Mógłbym Cię tutaj do siebie prosić?
Stefan zjawił się w pomieszczeniu trenera.
-Zajmij się Polą , ona potrzebuje pomocy. Byłeś z nią wystarczająco blisko, znasz ją jak nikt inny . To rozkaz i nie obchodzą mnie żadne twoje wyjaśnienia. – powiedział
-Tak trenerze – powiedział .Po czym wyszedł z pokoju z opuszczoną głową.



Hej, hej.
Wyszło jak wyszło. Rozdział normalny jak każdy. Akcja przybrała nie co inny obrót.
Do zobaczenia za tydzień
PS. Podoba Wam się taki obrót sprawy?


Czytasz=komentujesz=motywujesz

czwartek, 11 lutego 2016

Złudzenie piąte

„Kochać to także umieć się rozstać”
Kolejne dni bardzo mnie zmieniły. Przestałam przejmować się obecnością Stefana na treningach. Stał mi się obojętny. Traktowałam go jak powietrze. Często na zgrupowania przyprowadzał swoją nową lalę, która od pierwszego dnia nie darzyła mnie zbyt dużą sympatią. Praktycznie cały czas się całowali i przytulali co wprowadzało mnie w depresję. Na moje szczęście miałam chłopaków, którzy potrafili na swój sposób nie doprowadzić mnie do większej furii. Chcieli nawet na siłę znaleźć mi adoratora, aby ten poczuł się zazdrosny i żałował swojej decyzji, ale odrzuciłam pomysł kolegów. Nie chciałam zajmować ich cennego czasu. Jednak oni tłumaczyli mi, że jestem dla nich najważniejszą osobą i najlepszą przyjaciółką.
Słońce obudziło mnie rażąc moją twarz. Nie chciałam wstawać. Spojrzałam na wyświetlacz elektronicznego zegarka. Widniała 8:00. Cóż, jak mus to mus. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki telefon, który leżał na nocnym stoliku. Widniała wiadomość od Krafta:
Spotkajmy się dzisiaj w Twojej ulubionej kawiarni, chcę z Tobą coś omówić .
Niechętnie odpisałam:
Czy to konieczne ??
Po 5 min odpisał
Tak J
Odpisałam następującym tekstem:
Dobra o 14 w kawiarni.
Rzuciłam telefon na łóżko. Twarz ukryłam w dłoniach zastanawiając się czy w ogóle tam iść czy 5 min przed zjawieniem się w wyznaczonym przez Krafta miejscu odwołać spotkanie. Wybrałam pierwszą opcję. Chciałam z nim porozmawiać i ostatecznie zakończyć całe to zamieszanie. Przez 6 godzin chodziłam bezczynnie po mieszkaniu szukając sobie konkretnego zajęcia żeby jakoś umilić sobie czas. Na próżno. W końcu nadeszła godzina prawdy. Było dobrze przed 14, musiałam wyjść z domu o stawić czoła tej mendzie, która od czasu rozstania truje mi życie.
~15 min później~
Stałam przed drzwiami kawiarni. Głośnio wzdychnęłam. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka rozglądając się za Kraftem. Siedział pod ścianą. Podeszłam do stolika, odsunęłam krzesło i usiadłam naprzeciwko jego nędznej twarzy.
-Słucham o czym chciałeś ze mną porozmawiać, od razu zaznaczam, że nie mam za wiele czasu. – zaczęłam pierwsza.
-Dlaczego przyjęłaś pracę drugiego trenera ? – zapytał ostrożnie
-Bo chce – odparłam – Taka była moja decyzja i proszę uszanuj ją – dokończyłam
-Nie pomyślałaś, że ja mogę cierpieć przez to co zrobiłaś ? – znów zapytał
-Ty cierpieć ? Ty wiesz ile ja się przez Ciebie nacierpiałam? Ile mi smutku dałeś przez napisanie na zwykłej kartce, że to koniec? Kraft ty siebie w ogóle słyszysz? Przez Ciebie wylałam miliony łez, gdyby nie chłopcy pewnie wpadłabym w depresje. Z drugiej strony po co ja ci to mówię, przecież Cię to w ogóle nie obchodzi. – mówiłam
-W tym problem, że obchodzi – powiedział spoglądając mi w oczy
-Fajnie, że się teraz obudziłeś, teraz kiedy Cię już nie chce. – powiedziałam wstając od stolika
-Pola zostań jeszcze – powiedział łapiąc mnie za rękę
-Nie mamy o czym rozmawiać, sprawa jest zamknięta, ty rozpieprzyłeś nasz związek, więc nie czekaj na żadne zmiłowanie z mojej strony, ani na poparcie ze strony chłopaków. Cześć – powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia udając się na pobliski przystanek autobusowy.
Jadąc patrzyłam w okno. Łzy pojawiły się w moich oczach wbrew mojej woli. Mój mózg nadal uświadamiał mi jak bardzo za nim tęsknię i jak bardzo mi go brakuje, pomimo, że okazał się podłą żmiją bez uczuć. Zadzwoniłam do Manuela, z prośbą żeby wpadł na kawę i pogawędkę. Zgodził się bez żadnych wykrętów. Ten to zawsze znajdzie czas. Wysiadłam z pojazdu i udałam się do swojego mieszkania. Po 2 godzinach czekania na przyjaciela nagle usłyszałam dzwonek do moich drzwi. Poszłam je otworzyć. Przed nimi stał jak zawsze uśmiechnięty Fetti. Kiedy jednak zobaczył moją posmutniałą twarz szybko uśmiech zszedł mu z twarzy. Wszedł do środka i mocno przytulił jednocześnie pytając:
-Ty nadal o nim myślisz? – zadał je z trudem
Pokiwałam twierdzącą spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
-No i co ja Ci na to Pola poradzę? Ile razy mam Ci mówić, żebyś zapomniała i przestała się nim przejmować. – mówił
-Ale Manu tak to szybko nie przechodzi, nie pamiętasz jak Colly z Tobą zerwała, sam nie mogłeś się pozbierać – mówiłam
-Nawet mi nie przypominaj, wiesz co wtedy przechodziłem- przytaknął mi
-No widzisz – powiedziałam patrząc mu w oczy – Przytul mnie
Manu bardzo mocno mnie przytulił. On zawsze był taki kochany. Nie to co podła żmija Kraft.
-Muszę się już zbierać – powiedział
-Zostań jeszcze chwilę
-Wiesz, że nie mogę. Nie wstanę jutro na trening. – powiedział gładząc moje włosy
-Ok, to do zobaczenia jutro o 11
Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek.
Manuel to mój najlepszy kumpel, nigdy mnie nie wystawił. Zaczęliśmy się przyjaźnić od momentu naszego pierwszego spotkania. Lubię go bardzo, traktuję go jak drugą rodzinę.
Usiadłam na kanapie podpierając się łokciami. Oczy napełniły mi się łzami, poczułam lekką bezsilność. Czemu on tak cholernie na mnie działa? Ja nadal nie potrafię o nim zapomnieć. Pomimo, że daję mu wystarczająco do myślenia, nadal coś we mnie siedzi i nie chce tak szybko ze mnie wyjść.
Nagle usłyszałam dźwięk wchodzącej wiadomości. Od Krafta.
Bezpośrednią przyczyną mojego odejścia było wygasające uczucie do Twojej osoby. Marisa mnie uwiodła, zakochałem się w niej bezgranicznie. Teraz tego ogromnie żałuje, wybacz mi. Ja nadal Cię kocham i potrzebuję. Mi nadal zależy. Jestem egoistą, myślącym tylko o własnych potrzebach. Chciałbym Cię teraz mocno przytulić, mieć przy sobie. Przemyśl to proszę.
Wiadomość od Krafta bardzo mnie zaskoczyła. Czytałam ją jeszcze kilka razy. Nie mogłam uwierzyć w treść sms-a. Z drugiej strony to nie mógł być on. Przecież każdy mógł wziąć jego telefon i wystukać taki tekst. Jestem tylko pewna jednego. To nie może być któryś z chłopaków, przecież oni mnie wspierają, mają za najlepszą przyjaciółkę. Nawet nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Bardzo im ufam i nie chce ich zawieść. Postanowiłam, że na razie nikomu tego sms-a nie pokażę. Nie chce denerwować chłopców. Zachowam to dla siebie.
Poszłam do toalety, żeby wziąć prysznic. Potem położyłam się. Po 2 godzinach zasnęłam.


 Czytasz=komentujesz=motywujesz J

czwartek, 4 lutego 2016

Złudzenie czwarte

„Bez jednej choćby rany to jeszcze nie miłość.”
Czekał mnie bardzo trudny dzień. Zgrupowanie. Pierwsze od czasów naszego rozstania. Bałam się. Jego. Tego spojrzenia na mnie. Muszę w końcu wziąć się w garść. Nie będę bez niego wiecznie płakać. Zostawił mnie dla młodszej i ładniejszej. Trudno takie życie, nie zmienię go, nawet jeśli bym waliła głową w ceglany mór. Muszę stać się silniejszą, dla chłopaków, którzy wspierają mnie na każdym kroku moje sportowej kariery i żaden Kraft mi w tym nie przeszkodzi, ani jego pusta lala.
Umówiłam się z Michaelem, że zjawi się pod moim domem o 8 rano. Tak też się stało. Był punktualny. Jak zawsze. Wsiadłam do jego sportowego auta i dałam mu całusa w policzek.
-Boisz się ? – zapytał z troską
Pokiwałam tylko twierdzącą głową. Po czym kazałam mu jechać. Przez całą drogę patrzyłam w okno, rozmyślając czy dobrze zrobiłam podejmując taką, a nie inną decyzję. Mogłabym także nie zgodzić się na to stanowisko, ale tak zadecydował mój mózg. Stwierdziłam, że muszę poprowadzić ten zespół w tym sezonie. Bez względu czy byłam w trudnej sytuacji czy też nie. Obawiałam się tylko jednej rzeczy. Reakcji kibiców. Co zrobią, gdy zobaczą mnie nie przytulającą się do Stefana. Przyzwyczailiśmy ich do takiego widoku sezon wcześniej. Boję się. Po prostu się boję.
Na miejsce dojechaliśmy w 30 min. Wyszłam z samochodu. Michi popatrzył na mnie troskliwym wzrokiem. Bał się o mnie. Bo tylko on wiedział całą prawdę. Wiedział jak to wszystko przeszłam. Na miejscu byli już wszyscy. Przywitałam się z każdym z osobna buziakiem w policzek. Tylko Stefana potraktowałam inaczej. Podałam mu swoją prawą rękę. Odwzajemnił swój gest wraz z ciepłym uśmiechem, który tak bardzo lubiłam. Stanęłam obok trenera. Po czym zaczął swoje przemówienie:
-Witam was na naszym pierwszym zgrupowaniu przed pierwszym konkursem. Jestem pewny, że w tym sezonie osiągniemy jeszcze lepsze sukcesy niż w poprzednim. Ufam wam i mam nadzieję, że nas nie zawiedziecie, a przede wszystkim ty Stefan.
Po przemowie Kuttina chłopcy udali się na skocznie, a ja z Heinzem do gniazda trenerskiego z kamerką w ręku.
Po skończonym treningu zeszłam na dół. Nagle zauważyłam idącego w moją stronę Krafta. Zaczęłam się bać.
-Czy ty naprawdę musiałaś zaakceptować tą rolę w kadrze? – zapytał zdenerwowany
-Tak a co ci w tym nie pasuje Kraft co ? Bo jestem już Twoją byłą i nie chcesz mnie na oczy widzieć. O nie tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Nie ze mną te numery.
Po czym odeszłam. Stefan stał jak słup soli wbijając wzrok w ziemie. Dobrze wiedział, że nie odpuszczę. Na początku naszej znajomości wiedział z kim się wiąże. Jestem osobą z trudnym charakterem nic na to nie poradzę. Rodzice mieli często ze mną problem. Byłam buntownikiem. Teraz trochę się to zmieniło, ale jednak coś jeszcze płynie we krwi. Taka wrogość, do znienawidzonych osób do których należał także Kraft. Nie znoszę go od tamtego momentu. Niestety sam sobie na to zapracował. Niech teraz nie oczekuje zmiłowania ani wybawienia z mojej strony. Przepraszam, ale nie wybaczam ludziom, który zranili moje uczucia. Są dla mnie niczym.
Po krótkiej naradzie ze sztabem szkoleniowym, umówiłam się z chłopakami na mały spacer po parku i lody. Na moje szczęście Kraft miał zostać w hotelowym pokoju, ponieważ miał rozmawiać z Marisą.
Spotkaliśmy się pod hotelem. Udaliśmy się w umówione miejsce. Chłopcy opowiadali mi zawsze, że tu niedaleko jest mała budka z lodami. Tak też było. Usiedliśmy na ławce, a Manu poszedł kupić nam lody . Mi akurat przypadły waniliowe. Były pyszne.
-Kraft jest dla Ciebie nie miły – powiedział siadający obok mnie Fetti
-Przecież wiesz, że nie jesteśmy już razem – powiedziałam spuszczając wzrok
-Ale pomimo tego, że wasz związek to już przeszłość powinien być dla Ciebie troszkę milszy. – powiedział obejmując mnie ramieniem
-Nigdy związki nie były dla mnie – wytłumaczyłam się
-Nie martw się znajdziesz sobie lepszego – powiedział
-Tak myślisz ? – zapytałam
-No pewnie – uśmiechnął się – Ale z drugiej strony. Jego związek z Marisą też może się rozpaść. Nie tylko ty jesteś skazana na nieszczęście w związkach.
-Wątpię żeby coś się pomiędzy nimi popsuło – powiedziałam spoglądając mu głęboko w oczy
Naszej rozmowie przysłuchiwali się chłopacy, którzy dawno zjedli swoje lody.
-Idziecie czy chcecie jeszcze pogadać? – zapytał Michi
-Idziemy – powiedziałam ciągnąc za sobą Manuela
Dotarliśmy pod skocznie, gdzie był Kuttin wraz z Kraftem. Rozmawiali. To znaczy prawie się kłócili.
-Dlaczego ona przyjęła rolę w kadrze ? – mówił Stefan
-Nadaje się do tego ma pewne doświadczenie – gestykulował Heinz
-Nie mogliście znaleźć kogoś innego ? – droczył się dalej
-Nie zapominaj jednak, że ty ją tu pierwszy przyprowadziłeś i nie próbuj jej teraz odrzucać. Jest częścią kadry, nie potrafimy z niej zrezygnować. To moja prawa ręka. Zna się na tym jak nikt inny. To, że wam się nie ułożyło nie znaczy, że mamy ją odtrącać. – mówił patrzeć na niego złowrogo.
Byłam zaskoczona słowami szkoleniowca. Zawsze myślałam, że jest złowrogo do mnie nastawiony, tu taka miła niespodzianka usłyszeć właśnie takie słowa.
-Pola chodź jesteś mi teraz potrzeba – zawołał mnie
Kraft patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem, kiedy szłam do trenera. Widziałam w nich niepokój.
-Pola powiedz mi czy coś między Tobą a Kraftem jest coś nie tak ? – zapytał z troską
Oczy napełniły się automatycznie łzami.
-Wszystko w porządku trenerze. – rzuciłam szybko niwelując smutek
-Jakby coś się działo pamiętaj masz mnie i chłopaków. Zawsze będziesz mieć w nas oparcie. Wiem co teraz przechodzisz, po rozstaniu ze Stefanem. – mówił
-Chłopcy są bardzo opiekuńczy, wiedzą co mi potrzeba. – powiedziałam – Czy coś jeszcze ?
-Nie to wszystko na dzisiaj. Dziękuję Pola. Trzymaj się – powiedział
-Dziękuję i do zobaczenia za kilka dni trenerze – odpowiedziałam wychodząc z pomieszczenia
-Do zobaczenia – rzucił lakonicznie
Wróciłam zmęczona do domu. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Oddałam się chwili, która należała do cudownych. Po skończonym prysznicu poszłam do salonu. Zrobiłam sobie sok i wzięłam ciasto czekoladowe z lodówki. Ułożyłam się na kanapie przed telewizorem i włączyłam na beznadziejną komedię romantyczną, którą oglądałam już chyba setki razy. Kiedy film się skończył udałam się do swojej sypialni.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ